środa, 16 lutego 2011

Minął weekend i nic. Minęły Walentynki i nic. W weekend nie wyszło bo Wu był chory, wczoraj nie wyszło bo najprościej w świecie nie wiedziałam jak się do tego zabrać. No i rodzice dalej nie wiedzą. A była taka okazja. Nawet wszyscy siedzieliśmy przy stole, gadaliśmy, jedliśmy ciasto, atmosfera była całkiem niezła. A ja? Miałam blokadę, i "jestem w ciąży" nie chciało mi przejść przez gardło :( 
Kolejne podejście? Nie mam pojęcia. Może najpierw powiem mamie, sama... a później w czwartek pójdę do lekarza, wezmę zdjęcie i albo w czwartek albo w urodziny w niedziele? Wtedy już muszę... Na razie jestem wściekła na samą siebie i strasznie smutna... Eh.

ps. z moim już wszystko w porządku, ale nie będę Go chwalić bo znowu coś na wymyślą...
Wczoraj był przy mnie, wspierał mnie. A ja i tak nie miałam dość odwagi :( PORAŻKA.
Siedzieliśmy też chwile u mnie, oglądaliśmy sprzęcik do pokoju :) Jedyne co pozytywne chyba. I planowaliśmy jak poustawiamy w pokoju łóżeczko i inne bzdety :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz