środa, 29 czerwca 2011

No i nadszedł TEN dzień. Wyczekiwany i upragniony. W domu gorąca atmosfera bo to już jutro! Dlatego piszę wcześniej żeby podzielić się z Wami wrażeniami bo nie wiem kiedy znajdę czas PO. Przygotowania pełną parą. Jeszcze tylko długi wieczór przed nami spędzony w rodzinnym gronie na rozmowach i zapewne na wspominaniu dawnych lat. Krótka noc. A jutro? Od rana coś - kosmetyczka, fryzjer później trzeba się będzie ubrać itp i czekać na swojego księcia ;) 

Mam głowę pełną myśli, wspomnień i wrażeń a nie umiem tego ubrać w słowa. Kochane ostatni raz w końcu piszę jako osoba "wolna" :) Od jutra już będę mężatką! No i póki co to napiszę tylko ... do zobaczenia ;) 

Nasz Wielki dzień.! 29.06.2011r godzina 14:00.! :)

sobota, 25 czerwca 2011

Byłam w pobliskiej miejscowości zapytać się o możliwość oglądniecia Oddziału Położniczego, oczywiście udzielono mi takiej "przyjemności". Byłam zaskoczona naprawdę pozytywnie - co prawda szpital jak szpital, łóżka jak łóżka. Ale co do obsługi póki co nie mam zastrzeżeń. Oddziałowa całkiem sympatyczna i z tego co widać szpital się stara. Dostałam dużo materiałów do przeglądnięcia dotyczących i ciąży i niemowlaków itd. No i coraz bardziej się przekonuję do tego szpitala. Zobaczymy co z tego będzie. 

Póki co w planach do odwiedzenia jeszcze co najmniej jeden. Trzeba mieć jakieś rozeznanie, nie? :)
A tak ponad to, to zastanawiam się czy może wiecie, może próbowałyście...? Czy jakieś firmy, które zajmują się produkcją różnych produktów dla dzieci czy dla kobiet ciężarnych (mające swoje strony internetowe) wysyłają próbki? W sensie jako reklama żeby wypróbować? Jeśli wiecie to piszcie w komentarzach :) 

Ps. Coraz bliżej do WIELKIEGO DNIA. Kwiaty zamówione, sala już dziś też będzie dopięta na ostatni guzik. Wszystko pędzi tak szybko, że szok. 

Ps2. Ostatnio chwilowe problemy zdrowotne w domku, ale już jest wszystko ok. Pozytywne myślenie też dużo daje. 

piątek, 17 czerwca 2011

A ja wciąż zadowolona. Z tego, że mój brzuszek rośnie i się trzęsie czasem, że aż się pyszczek od razu człowiekowi od czegoś takiego cieszy. Z tego, że świeci słońce (choć mogło by w końcu popadać). Z tego, że szkoła już zaliczona i to dobrze jak nigdy dotąd. Z tego, że już jutro rodzinka zaś będzie cała w komplecie! Z tego, że przygotowania idą pełną parą i z tego że za niespełna dwa tygodnie - będę ŻONĄ swojego ukochanego faceta! O.! I cieszy mnie to tak niezmiernie, że mogłabym chodzić z pół metra nad ziemią gdyby nie mój brzuszek, który już trochę waży ;) 

Dokupowanie wszystkich drobiazgów i nie drobiazgów na ślub sprawia tyle radości. W końcu nadejdzie ten wypragniony moment. Choć wyobrażałam to sobie całkiem inaczej... Jestem zadowolona, że to z TYM facetem, że to TERAZ i że właśnie tak. Bo właśnie ON jest spełnieniem moich pragnień, jest mężczyzną o jakim zawsze marzyłam, jakiego chciałam i w końcu takiego mam i mieć będę już do końca życia.! Kocham Go i dziękuję, że sprawia iż jestem tak szczęśliwa!

I wcale nie twierdzę, że moje życie się właśnie "kończy", że teraz już tylko mąż, dziecko, dom i gary i Bóg wie co jeszcze. Dla mnie życie się zaczyna dopiero. I to w tak cudowny sposób - spełniając moje marzenia. Ten złoty krążek na palcu jest tylko potwierdzeniem naszych uczuc. A cała reszta otwiera nam drogę do spełnienia :) O.!

niedziela, 12 czerwca 2011

Tak. Właśnie, że jestem szczęśliwa. I to pomimo tego, że w wieku 19 lat jestem w ciąży! Spełniam się bo chciałam tego dziecka! I mówię to świadomie! CHCIAŁAM TEGO! W końcu mogę to powiedzieć wszem i wobec i nie interesuje mnie co inni pomyślą. No bo można pomyśleć - głupia - w wieku 19 lat chciała dziecko a ma nie skończoną szkołę, nie mają mieszkania i ciężko jest z pracą i kasą. 
No i CO Z TEGO?! Dobrze wiedzieliśmy obydwoje co robimy kochając się bez zabezpieczenia. I dawno mówiliśmy sobie, że chcemy mieć ze sobą dzieci. Chcieliśmy żeby to wszystko było za rok. Mieszkanie, praca, skończenie szkoły, ślub i dziecko. Ale pytam po raz kolejny co z tego, że to się dzieje "od tyłu"? Ludzie latami starają się o dzieci i nie mogą ich mieć. A ja chciałam i mam i z tego powodu jestem prze szczęśliwa!
Bo w niczym, podkreślam NICZYM dziecko nie jest przeszkodą. Dowiedziałam się w połowie 3klasy (dla nie wiedzących jestem w 4letnim technikum). Na początku tego roku szkolnego myślałam, że nie będę miała paska, że w ogóle wszystko się posypie bo ze związkiem było krucho i myślałam, że to koniec pięknych chwil (wtedy jeszcze nie wiedziałam o dzidziusiu). A gdy już się dowiedziałam - wszystko się odwróciło, w dobrą stronę. Ale mogę sobie powiedzieć w lustrze, że to tylko i wyłącznie dzięki mnie i jestem z siebie dumna. Tak jestem. Potrafiłam się zmobilizować i siedzieć nocami nawet i zakuwać na sprawdziany itp. tylko po to żeby mieć czerwony pasek na świadectwie - i co? udało się. Udowodniłam i sobie i innym, że można. I ciąża mi nie pokrzyżuje planów. Chciałam, żeby z moim wszystko się ułożyło - i? No i się ułożyło. Jesteśmy najszczęśliwszą parą na świecie chyba. Zaręczyliśmy się, niedługo bierzemy cywilny ślub, mieszkamy razem - co prawda u rodziców - ale co za różnica? Niektórzy całe życie mieszkają z rodzicami i jakoś na złe im to raczej nigdy nie wychodzi... Brzusio rośnie i rozrabia więc śmiem twierdzić, że z dzidzią wszystko w porządku. 
I nie rozumiem dlaczego dziewczyny które się nie zabezpieczają mają pretensje do całego świata tylko nie do siebie i swojego faceta, o to, że mają dziecko (żeby nie mówić, że wpadły bo wkurza mnie to określenie. Wpaść można w dziurę a nie z dzieckiem.). 
I po raz ostatni powiem, że cieszę się z tego, że będę mamą. Z tego, że będę miała męża, rodzinę. Cieszę się. Pomimo, że w moich planach zawsze chciałam inaczej poukładać sobie życie. Zawsze miało być na odwrót. To jednak nie żałuję i jestem szczęśliwa.!
I dodam na koniec jeszcze tylko jedno zdanie - że każdy, który ma rozum może sam decydować o swoim losie. I niech nie ma pretensji o wszystko do losu, Boga i otaczających go ludzi, skoro się na coś decyduje.

piątek, 10 czerwca 2011

Musiałam jakoś trochę po zmieniać bo mi się tu ponuro zrobiło jakoś. No i Wy już nie odwiedzacie i coraz mniej Was nawet na Waszych blogach... gdzie się podziały wszystkie mamusie oczekujące? Czyżby naprawdę wszystkie już się doczekały swych pociech?

Co u mnie? Hm no to przyzwyczajam się coraz bardziej do mieszkania z Wu. Cały tydzień jesteśmy sami, tylko na weekend tata wracał z delegacji. No ale teraz w niedziele wraca moja mama z Niemiec więc będzie troszkę inaczej i zaś wszystko się pozmienia... Wiadomo zawsze to jak ktoś więcej w domu to inaczej.
Jeszcze 3tygodnie do naszego ślubu i "przyjęcia". Okazuje się jednak że siostry Wu nie będzie, ani jednej ani drugiej. Szkoda. Staramy się za to żeby chociaż cała reszta była. Bo inaczej to będzie nam smutno.
Buciki kupione, suknia jeszcze czeka na przeróbki i muszę się zaopatrzyć w bolerko. Hm no i jeszcze wszystko trzeba pozałatwiać także jak mamuśka wróci to będzie biegania i załatwiania, że szok.
Wczoraj robiliśmy na działeczce i chyba przegięliśmy troszkę bo wieczorem tak brzusio bolał, że aż się martwiłam o mojego skarba małego. Ale już jest lepiej. 
Mierzę cukier i mam nadzieję że wszystko będzie w porządku. Powiedzcie mi czy któraś z Was też tak miała i czy to coś złego?Czy nie ma się czym aż tak przejmować? Bo wiadomo z lekarzem się tak nie pogada normalnie a na fora wolę nie wchodzić bo tam piszą takie rzeczy, że człowiek jak się naczyta to później spać nie może...