sobota, 30 czerwca 2012

Powiem tylko tyle, to już jutro. Ja padam na pyszczek a jeszcze jutro mam trochę do zrobienia. Jak narazie większość już przyszykowana, stół sobie już czeka udekorowany (no prawie), miały być zdjęcia jednak padam na pyszczek. Jutro też nie wiem czy dam radę coś napisać... chyba, że jak już Wu. pójdzie do pracy na nocke i wszyscy się porozchodzą. No i zdjęcia też będą ;) Wystroju oczywiście, nie nasze :P Póki co całuję kochane i udanej niedzieli (oraz odrobiny chłodu życzę;) )

piątek, 29 czerwca 2012

Dałam radę!

Gdy usłyszałam od wychowawczyni, że zdałam wszystko to po prostu oszalałam z radości :) Nie ważne, że słabo bo angielski na 44% pisemny, ustny na 47 %, matma 52%, polski pisemny 66% i ustny 60%, ważne że ZDANE! Jestem z siebie zadowolona i (troszeczkę) dumna, że mimo ciąży i całkiem innych zajęć i problemów podołałam sobie z tym wszystkim. Byłam i z Bomblem i udało mi się skończyć szkołę i zdać maturę. Cieszę się przeeee ogromnie <radocha> :)

A co do dzisiejszego dnia... naszej rocznicy... To pokażę Wam tylko zdjęcia i powiem tak: Pomimo wszystkich naszych kłótni przez cały ten rok, pomimo problemów i oporu jaki czasem stawiał zarówno Wu jak i ja sama, wciąż jesteśmy razem, wciąż się kochamy i wciąż chcemy być ze sobą do końca świata!

Kocham tego mojego Wu. On kocha mnie. Wiem to. I chcę spędzić z Nim resztę życia, pomimo wszystko.

I choć rocznica papierowa to u nas standardowo kwiaty i słodycze, by osłodzić sobie życie w tych złych momentach :D


ps. ciasta na chrzciny już prawie wszystkie zrobione, została tylko masa cukrowa do torta i finito. Jutro ostatnie porządki, układanie stołów i w niedzielę to już. A póki co mały śpi a ja sama na "polu bitwy" bo Wu. w pracy a rodzice z bratem na ognisku u brata narzeczonej i jej rodziny....

czwartek, 28 czerwca 2012

Przygotowania, przygotowania...

Cytrynowiec zrobiony, sernik limonkowy też, zaczęte też rafaello ale tylko po części bo już nie dałam rady dzisiaj... Udało się też nabyć eleganckie buciki dla Bombelka więc chyba już wszystko gotowe... Jutro "próba generalna" - zostaję w domu sama z Bomblem i jakimś cudem muszę zrobić torta, albo chociaż zacząć :) Mam nadzieję, że się uda :)

A dziś jest 3 i pół roku odkąd się poznaliśmy i jak później stwierdziliśmy trwa nasz związek... A jutro pierwsza rocznica ślubu. Wytrwaliśmy :)

A po za tym, jutro jadę odebrać świadectwo maturalne. Aż się boję. Mam jednak nadzieję, że uda mi się je odebrać chociaż z najsłabszymi wynikami... masakra, bo coś czuję, że nie będzie tak jak chcę :( A teraz już zmykam spać bo za kilka chwil północ :)

środa, 27 czerwca 2012

Chałupka już się błyszczy, zostanie tylko przetarcie kurzy i podług w sobotę, no chyba, że jeszcze się coś nabrudzi to się ogarnie. Umyte wszystkie okna, pięknie pachnie, wszystko pomyte, szkliwo się myje właśnie - jak to dobrze mieć zmywarkę :) Jutro zaczynam sobie piec, przynajmniej z wszystkim zdążę. Wszystko już kupione, poza ... Kacperkowymi butami. Ja już nie wiem co mam zrobić, żeby ten czort się przekonał do bucików do niedzieli i przede wszystkim skąd ja mam je wziąć bo jak na razie to u mnie w mieście nigdzie nie ma. Masakra. Będzie o dwie osoby mniej na chrzcinach ale to już chyba pisałam, że Wu. siostra nie da rady przyjechać, ani jedna ani druga... Wiem, że jest mu przykro... eh no cóż zrobić. Dziwna ta jego rodzinka...

A po za tym powiem Wam, że z tą łazienką to masakra. Najpierw musieliśmy zrobić tą instalację więc cały dzień nie było wody. A na następny dzień w ogóle w całym mieście nie było wody bo coś tam. Porażka.

Brzdąc coraz więcej chodzi przy meblach, grzejnikach i innych bzdetach. Coraz częściej próbuje się puszczać i postoi chwilę i robi klaps na pupkę. Słodziak mój, każdego dnia jak na Niego patrzę to nie mogę się oczom nadziwić jak On rośnie, zmienia się i staje się takim samodzielnym chłopczykiem :)

wtorek, 26 czerwca 2012

Kochane dziś jestem tak umęczona, że nie mam siły nawet zdania napisać... odezwę się jutro i za pewne będzie coś wiecej. A dziś zmykam już spać, póki mały spi :)

poniedziałek, 25 czerwca 2012

Coraz bliżej... chrzciny.! + zabawa kolejna... + dopisek pt. kłopoty

To już w niedzielę! Więc pomału trzeba się rozkręcić z wielkim sprzątaniem, zakupami (już dziś... lista zrobiona taka, że hoho), no i w końcu pieczeniem i gotowaniem. Gotowania nie wiele, bo wymyśliliśmy tylko sałatki warzywne, bigos no i do tego wędliny, warzywa itp. A co do pieczenia to wynalazłam na necie i będą to moje testowe-popisowe mam nadzieję wypieki, a mianowicie: tort z bananami, sernik limonkowy, cytrynowiec i rafaello, dwa na słodko i dwa trochę mniej. Mam nadzieję, że będzie dobre i że gościom będzie smakowało i w ogóle. A być może będzie mniej osób bo nie wiadomo czy przyjedzie Wu. siostra jedna z niemiec i czy dadzą radę przyjechać jego dziadkowie od strony mamy.
Dzisiaj musimy jeszcze kupić buciki, tyle, że tu beż będzie problem bo ostatnio jak próbowaliśmy założyć małemu inne buciki to tak wierzgał i ściągał te buciki od razu, odpychał rączką jak tylko przyłożyło mu się bucika do nóźki, także nie wiem jak to będzie na tych chrzcinach, najwyżej będzie w garniturku i skarpetkach :) A i tak co do tego garniturka to zastanawiam się jak to będzie bo słyszałam, że ma być ponad 30 stopni... :/ Co prawda w kościele będzie chłodno na pewno, bo tak jest zawsze ale na zewnątrz... no nie wiem, nie wiem. Wolałabym, żeby nawet padało i było zimno niż ma być tak gorąco :)

A tak po za tym, czort szaleje, ostatnio tylko coś nie chce za bardzo jeść... nie wiem czy to przez ząbki, czy przez upały czy jeszcze coś innego? ale zrobi gryza albo dwa i nie chce więcej a później za to "zawiesza się" na cycku i jest zadowolony... Po za tym przechodzi chyba jakiś etap pt. "lęk separacyjny" bo wystaczy, że wyjdę z pokoju albo oddalę się na parę kroków to jest płacz i wołanie nia nia nie :) I woła za mną nia nia nie wiem czemu zamiast mama, choć mama zdarza mu się jak płacze już, że głodny i to wtedy tak przeciąga maaa maa :) Brzmi śmiesznie ale i słodko zarazem. Cudny jest. Kocham go każdego dnia coraz mocniej i nie wyobrażam sobie życia bez Niego.

A no i tak szybko jeszcze odpowiem na pytania od Agi:

1. Kino czy teatr? - Kino
2. Klub czy domówka? - Domówka
3. Lato czy zima? - Zima
4. Gorące czy zimne? - To zależy co... :)
5. Komedia czy horror? - Zależy z kim :) 
6. Góry czy morze? - Góry. I morze (ale jeśli może to najlepiej Włoskie!). 
7. Groźba czy kara? - Groźba
8. Samochód czy tramwaj/autobus?  - Samochód
9. Powietrze czy woda? - Woda
10. Cola czy sprite? - Sprite
11. Markowe czy nie? - Nie

DOPISEK
Ja nie wiem czy my jesteśmy do cholery jacyś pechowi czy ki czort? Wiecznie coś sie musi popsuć. Nie chcę tu przeklinać ale mam naprawdę serdecznie dość! Sąsiadom popsuł się bojler tak że do rur z zimna wodą leciał wrzątek! I akurat pech chciał, że u nas rozwaliło rury z zimną wodą w naszej łazience gdzie wszystkie rury przykryte są regipsem i kafelkami! Cholera jasna! Pół łazienki do zdemolowania i to oczywiście na nasz koszt bo nikt się nie poczuwa do odpowiedzialności jakiejkolwiek! I to na kilka dni przed chrzcinami! Zajebiście! Niech ich wszystkich szlag trafi normalnie żyć się nie da! I weź się tu nie wnerwiaj i żyj spokojnie.
A na dodatek wczoraj pokłóciłam się z Wu. tylko, że nie chciałam o tym pisać bo myślałam, że się dzisiaj dogadamy ale on narazie jest w pracy i sama nie wiem jak to bd...
Normalnie zwariuje... :( 

niedziela, 24 czerwca 2012

o niedzieli i słów kilka o...

Zapowiada się słoneczna niedziela, napewno będzie spacer i może pójdziemy gdzieś z Wu. o ile się dogadamy bo z tym to czasem u nas ciężko jak już wiecie. Ale mam nadzieję, że uda nam się gdzieś wyjść na chwilę w normalnych humorach i bez kłócenia się.

A co do wczoraj jeszcze to małe sprostowanie... moja mama jak przyjedzie to fakt, faktem płaci jakieś rachunki ale to nie są wszystkie zawsze bo zawsze pomimo tego, że ona zapłaci (nawet jeśli dużo) to też zawsze jakieś zostaną i później to się nawarstwia bo jak już pisałam z jednej wypłaty nie da się wszystkiego zrobić. No i tak się wiecznie coś ciągnie, tym bardziej, że zawsze jak jej nie ma to mamy takie szczęście że się popsuje a to auto, a to jakiś sprzęt w domu i później trzeba wywalić w cholerę kasy. No i wtedy wydaje się na to co ważniejsze do zrobienia jak np. auto bo to przy małym dziecku musi być w razie gdyby nie daj Boże coś się stało. I tak odkąd się popsuło nam autko w tym roku o czym pisałam Wam kiedyś tam tak wiecznie na coś brakuje bo wiecznie trzeba coś było popłacić no i same wiecie, że auto to nie mały wydatek. Później jeszcze był wylot rodziców do brata itd... Teraz w domu chrzciny, kolejny wydatek. Bo kasa czy ich czy nasza z Wu to i tak idzie na wszystko w domu więc nie licze tak, że nasza kasa i ich kasa... Wu. coś mówił, że jego mama nam podeśle, też z Niemiec jakiegoś grosza żebyśmy zrobili wszystko itd. ale cisza. Zresztą to też jest temat na osobną notkę chyba... Bo Jego rodzice to też temat rzeka... Obiecują pomoc a okazuje się, że jeśli mamy liczyć na kogoś to tylko na siebie... Ale o tym napiszę kiedy indziej... W ogóle jest dziwnie. Wszystko się psuje przez kasę. Bo zawsze jakieś nieporozumienia wychodzą. Każdy chce co innego a jak przyjdzie co do czego to my musimy z Wu. ustępować... dlatego zaczyna i mnie to już złościć... Marzy mi się mieszkanie i święty spokój. Ale to też nie jest łatwe, bo mieszkania z urzędu nie dostaniemy z racji tego, że tu u rodziców mamy 100m kwadratowych więc za duży metraż żebyśmy mogli się starać o swoje mieszkanie a kredytu nie dostaniemy póki co i nie wiem czy jest sens go brać... ehh zwariuję kiedyś mówię Wam. A no i jeszcze co do taty... bo któraś z Was pisała, że gdyby chciał to by znalazł prace... tylko, że ja wiem że to nie jest tak hop. Tata ma skończone 52 lata, jest po jednym zawale. Nasze miasto jest małe i nie ma tu zbyt wiele możliwości co do pracy jeśli się nie ma "wtyków"... Jest ciężko znaleźć pracę dla osoby młodej a co dopiero takiej w taty wieku i stanie. Składał już w cholere podań, gdzie się dało. Wszędzie "trwa rekrutacja, oddzwonimy" i cisza a jak dzwoni mój tato to słyszy "ale my potrzebowaliśmy osoby młode, już kogoś przyjęliśmy". No do cholery to ja się pytam jak? i co? ten facet ma robić do 67roku życia!? Jak ma uzbierać na emeryturę? No JAK? Skoro wszędzie jest "przykro mi ale jest pan za stary". ... Mówię Wam ryczeć mi się czasem chce. Bo jestem "zawieszona w próżni" i nie wiem co mam do cholery sama już robić żeby było dobrze.!

sobota, 23 czerwca 2012

fajnie jest...

... mieszkać z rodzicami. ALE. no i tu się zaczyna temat... Jest na prawdę wszystko ok. W większości rzeczy się dogadujemy i wogóle, tym bardziej jak jestesmy sami z tatą bo mama jak wraca z Niemiec to zaraz ma milion pomysłów i za tydzień albo dwa znów jej nie ma. Co złości wszystkich domowników.. Zresztą to też jest bardzo długi temat. Jest tylko jedna rzecz, która w tym domu od ZAWSZE była problemem... A mianowicie kasa. Wiecznie coś jest nie tak. Tata nie może znaleźć pracy, więc mamy tylko Wu wypłatę. Mama jak jest w niemczech to kasy nie przysyła bo chce zawsze wszystko przywieźć całość... A jak przyjedzie to tydzień czasu i kasy nie ma i pytanie NO I CO TERAZ? No i najczęściej jest tak, że Ona się wtedy pakuje i mówi, że jedzie spowrotem. Czyli w domu jest raptem dwa tygodnie. Wiecznie coś nie popłacone. Wiecznie długi. Mam serdecznie dość. Już wiecie dlaczego Wu. chce mieć nasze mieszkanie? Ja też zaczynam mieć dość tego wszystkiego... Bo wiem, że w domu tak było zawsze odkąd mama zaczęła jeździć do niemiec. Nawet jak tata pracował to jego 2tys to było mało bo ona zarabia 4miesiecznie (w przeliczeniu na nasze, bo tam ma tysiac euro za miesiac). No i weź tu gadaj z Nimi. Nie da się. Dzisiaj jak powiedziałam, że za jedną Wu wypłatę się nie da przeżyć to był foch bo przecież ona jeździ zarabia itd... Tylko, że gdyby było tak jak się umawialiśmy to byłoby wszystko ok. Mieliśmy płacić rachunki po pół czyli ok. 600-700zł my z Wu. i oni. A reszta z Wu wypłaty miała być na jedzenie i dla nas... No i co ? i Wu wypłata jest na wszystko przez dwa miesiące.. a przez dwa tygodnie jak jest mama to jest szaleństwo bo Ona jest przyzwyczajona do najlepszych rzeczy tam bo tam nie wydaje na nic i nie kupuje za swoje... i pieniązki ida jak szalone. A jak ktoś chociaż wspomni żeby i Ona i tata pracowali sobie tutaj i mieli nawet po te półtora obydwoje i spokojnie byłoby wszystko popłacone comiesiąc itd. I nam by te 2 Wu. starczyło. I im też zapewne. Ale się NIE DA.

ps. I nie mówcie mi proszę, że ja z Wu liczymy na moich rodziców bo tak nie jest. Nie tak się dogadywaliśmy. Mamy kasę na życie ale najnormalniej w świecie nie wystarcza żeby utrzymać tak duże mieszkanie, i żeby starczyło na wszystko wszystko. Starcza na średnio pół miesiąca na życie na normalnym poziomie... Ja już nie wiem jak ja mam gadać z rodzicami i Wu. Cieżko. Bo nie da się siąść przy jednym stole ze wszystkimi i spokojnie porozmawiać i ustalić coś bo KAŻDY chce CO INNEGO. I każdy ma inne przekonania.... I jak zwykle wychodzi na to, że ja i tata to jesteśmy "darmozjady" bo nic tylko siedzimy w domu i nie pracujemy i nic nie robimy.... Aa...

Musiałam się wygadać... Ale i tak nie jest to wszystko, bo ciężko tą sytuację opisać. Ktoś musiałby zamienić się na chwile ze mną miejscem, żeby zrozumieć..

A miałam pisać tylko o Bomblu... jednak nie zawsze się da. Muszę się czasem gdzieś wygadać, bo na codzień raczej nie mam komu wyrzucić swoich smutków i żali....

Eh...

piątek, 22 czerwca 2012

Chałupka posprzątana na błysk :) Makijaż zrobiony. Mały śpi. Zaraz zbieramy się na spacer jak wstanie a wieczorem... przyjeżdża brat z bratową.
Jak narazie z Wu. wszystko jest ok. Mam nadzieję, że będzie tak dalej.
Pogoda dziwna bo raz świeci słońce, raz pada i jest tak kichato...
A mi jakoś dziwnie...  :)

dopisek. 19:35
już wiem co sponsorowało moje ostatnie nieprzespane dwie noce... a więc ogłaszam wszem i wobec że pojawiła się druga dolna jedyneczka :) zobaczyłam po kąpaniu Bombla :)

czwartek, 21 czerwca 2012

Wasze pomysły na... zabawę.

Niech Wam będzie, że po raz kolejny dam się wciągnąć :P Ale to już "ostatni" raz :) Tak więc mam po 11 pytań od Niebieskiej i Karolci oraz 5rzeczy, których o mnie nie wiecie od A., no to do rzeczy:
1.Włosy rude czy blond?
Rude, właśnie farbowałam :)
2.Paznokcie naturalne czy tipsy?
Naturalne, szczególnie przy Bomblu :)
3.Bielizna wygodna czy seksowna?
To zależy od nastroju :)
4.Rower czy rolki?
Rower
5.Lody śmietankowe czy czekoladowe?
Czekoladowe, mniami
6.Szpilki czy baleriny?
Baleriny na co dzień, szpilki na wyjście
7.Kawa czy herbata?
Jeśli kawa to zbożowa, ale wolę herbatę
8.Pizza czy pierogi?
No i tu jest problem. Uwielbiam pierogi ale pizza, hm ciężko się jej oprzeć :D
9.Redd's żurawinowy czy jabłkowy?
Jak jeszcze zdarzało mi się coś wypić od czasu do czasu to był jabłkowy. Ale póki co od 18miesięcy nie piję NIC.
10. Spodnie czy sukienka/spódnica?
Zdecydowanie spodnie, chociaż ostatnio zdarza się coraz częściej sukienka/spódnica
11.Blog czy Facebook?
blog.

1.Książka czy film?
Jak mam czas to książka, ale ostatnio czas jest tylko na kawałek filmu.
2.Słońce czy deszcz?
Z Bomblem słońce, sama uwielbiam deszcz - ciepły, letni deszcz.
3.Kawa czy herbata?
Było wyżej.
4.Serce czy rozum?
(nie)stety serce zazwyczaj
5.Pies czy kot?
kot choć nie mam nic przeciwko psom
6.Zachód czy wschód słońca?
zachód
7.Lato czy zima?
Z Bomblem lato, sama uwielbiam zimę.
8.Spodnie czy sukienka?
Było wyżej.
9.Rzeczy markowe czy niemarkowe?
Niemarkowe, bo za cenę jednej rzeczy markowej można mieć kilka niemarkowych :) A metki i tak raczej nikt nie widzi :P
10.Owoce czy warzywa?
Owoce.
11.Bajka czy film?
Uwielbiam bajki. I cieszę się, że niedługo będę je oglądać z Bomblem :)

Ja swoich pytań nie mam :P Jak ktoś chce to może wziąć te wyżej :P I kto chce niech sobie to wklepie u siebie :P

A co do 5rzeczy, których o mnie nie wiecie... hmmm. No ale ja nie wiem czego o mnie nie wiecie... Więc może łatwiej będzie jeśli zadacie pytanie jeśli chcecie coś się dowiedzieć :P


***
Bombel właśnie się obudził, ja dziś zdążyłam w czasie gdy On spał sprzątnąć na błysk łazienkę, spędziłam tam prawie godzinę czasu ale jestem z siebie zadowolona :) Po za tym farbnęłam sobie włosy, ale kolor nie wyszedł taki jak chciałam bo miał być marchewkowy a wyszedł jakiś taki czerwonawy ten mój rudy... Mały dzisiaj jakiś marudny, chyba idzie mu druga jedyneczka, tak mi się coś wydaje. A w nocy miałam mega burzę. A Bombel budził się co godzinę albo co pół, nie wiem właśnie czy to przez tą burzę czy przez ząbki... No i się nie wyspałam... Może dziś się uda? Tak bym chciała się przespać ciągiem chociaż z 7 godzin :)

środa, 20 czerwca 2012

marzenia, ah marzenia...

z dnia na dzień coraz więcej myślę o temacie, który ostatnio rzucił Wu. i o którym już pisałam wczoraj i jeszcze parę razy... domek... parterówka... własny nieduży ogród... ah. myślę, marzę i już w myślach sobie planuję... Tak bardzo bym chciała... tak bardzo mi się marzy... muszę wierzyć w to, że marzenia się spełniają... oby to kiedyś udało nam się spełnić... Na razie temat tylko w naszych głowach, plany, marzenia. Może z czasem zamieni się w coś więcej. Obydwoje mamy taką nadzieję. Bo wiem, że to na prawdę zmieniłoby wszystko w jeszcze innym kierunku...

Bombel śpi, usnął dzisiaj przed 19 i tak budzi się tylko co jakiś czas "do cyca" :) A dokazywał nam od 6:30...masakra. Byliśmy dzisiaj w końcu na dłuugim spacerku, razem z Wu. w trójkę. Mogliśmy pogadać, pobyć razem, brakowało mi takiego spaceru. A nie często mamy na to czas bo zazwyczaj ja jestem na spacerze z małym jak Wu. jest w pracy... no i tak się jakoś rozjeżdżają te nasze spacery, ale dziś się udało. Bombel każdego dnia dokazuje, zwiedza wszystkie kąty w domu, włącza/wyłącza wszystkie sprzęty a mi brak pomysłów już na zabawę... jakieś propozycje? :)

Padam na pyszczek... więc "korzystając" z tego, że Wu. ma nockę zmykam do łóżka, które dziś jest tylko moje i mam nadzieję, że uda mi się odrobinę wyspać :)

wtorek, 19 czerwca 2012

O egzaminie ciąg dalszy... + cała reszta

Dziś była część praktyczna i szczerze mówiąc wściekła jestem na siebie jak cholera. Nadproże (niektórym z Was pewnie nic nie mówi ta nazwa dlatego wyjaśnienie TUTAJ), projekt realizacji z wszystkimi możliwymi udziwnieniami, tj. policzeniem zbrojenia, zrobieniem kosztorysu, wyszczególnieniem robót w kolejności technologicznej itd... Niby nic wielkiego. Mogłoby się tak wydawać. A jednak, błędów można było narobić od groma no i oczywiście jakby mogło być inaczej... Ja musiałam je oczywiście porobić. Jestem na siebie wściekła. Nie mam pojęcia co dalej. Nie wiem czy zdam, jakoś nie jestem przekonana... A już za tydzień wyniki z matur podobno w piątek mają być... Sama nie wiem. Mieszane uczucia mam. Zła na siebie jestem. Wiem, że mogłam się lepiej postarać. Mogłam. Teraz już za późno.

Zastanawiam się co dalej... Skończyłam szkołę i.... ? Póki co w tym roku ze studiów nici. I to nie z winy Wu. Po prostu w domu jest z kasą różnie, chodzi tu również o kasę moich rodziców. A nie chcę wiecznie żyć na kredyt. Dlatego moje studia mogą jeszcze rok poczekać, tym bardziej, że nie wiadomo jak z tą moją maturą jak już mówiłam... Chciałabym jakąś pracę, ale najlepiej przez internet bo nie wyobrażam sobie co z Małym jak ja bym jakąś pracę dostała... Nie miałabym z kim go poprostu zostawić. Dlatego zastanawiam się nad tym jaką pracę przez internet można podjąć? Wiecie coś może o tym?

Wu. spisał się przez ostatnie dwa dni gdy zostawał z Małym :) Nie wiedziałam, że aż tak dobrze mu pójdzie. Co prawda miał wszystko przygotowane ale myślałam, że będzie gorzej. Tymczasem dali sobie radę i z tego co wiem to Mały miał wielką radochę, bawiąc się z Wu. A co u mnie i Wu.? Hm nie chce zbyt wiele mówić. Zaczynamy wszystko układać sobie. Zobaczymy co życie pokaże. Jak narazie za wiele Wam nie powiem :)

Ale powiem Wam za to, że ostatnie kilka dni na prawdę mam ochotę znaleźć sobie mieszkanie i iść na swoje jak to mówią. Z Bomblem i Wu. Chciałabym. Nabił mi głowę tym pomysłem i teraz tak myślę i myślę o tym i przestać nie mogę. Bo chciałabym. Naprawdę bardzo bym chciała...

poniedziałek, 18 czerwca 2012

o egzaminie

No cóż tu dużo mówić... 70 pytań - 50z budownictwa i 20 z przedsiębiorczości. Niektóre łatwe, niektóre takie średnio na jeża... mam nadzieję że uzbiera się tyle, żeby było 50% :)

Upał dzisiaj niesamowity. Leżę na łóżku, korzystając z tego, że mały tnie popołudniową drzemkę i się roztapiam w dosłownym tego słowa znaczeniu :) Masakra i nawet ten delikatny wiaterek, który gdzieś tam może i czuć ani woda zimna ani lody nie dają ukojenia... Czy u Was też tak gorąco? W cieniu teraz mam 30stopni... a jest już prawie 17godzina... nie chce wiedzieć ile jest w słońcu :)

niedziela, 17 czerwca 2012

Dziewiąteczka

Wczoraj Nasze kochane Maleństwo skończyło 9 miesięcy. Jak ten czas szybko leci... masakra. Pamiętam jak dopiero co mówiliśmy rodzicom o ciąży, czekaliśmy i doczekać się nie mogliśmy a teraz Bombel ma już 9 miesięcy (a właściwie to nawet 18:) ). Raczkuje jak rakieta po całym domu. Krzyczy, piszczy, śmieje się, czasem złości i płacze, ale to w wyjątkowych okolicznościach jak jest coś naprawdę źle albo coś się stanie. Wszystko co jest w zasięgu Jego rąk na pewno do nich trafi, dlatego musimy bardzo uważać żeby nie trafiło w nie nic nieodpowiedniego. Otwieranie szuflad, szafek to dla Niego pikuś. Ostatnio sam włączył sobie komputer, a dzisiaj sam włączył zmywarkę bo i do tych guziczków już dosięga. Wszystko Go ciekawi, wszędzie musi wejść, wszystkiego dotknąć, wszystko zobaczyć. Raczej nie ma możliwości żeby posiedział chociaż 5 minut spokojnie na miejscu :) Jest strasznie żywym i radosnym chłopczykiem! Rośnie to nasze maleństwo, rośnie :)

A teraz czekamy na babcię... ma być niedługo. Wu. w pracy. Za oknem piękna pogodna, można by iść na spacer ale mały dopiero co usnął... Może jak się obudzi to jeszcze zdążymy się przejść zanim babcia wróci?

A już jutro egzaminy... masakra! Boję się jak cholera!

sobota, 16 czerwca 2012

Dzień bardzo aktywny. Posprzątana prawie cała chałupka. Pokój błyszczy. Jestem z siebie dumna. Zostały tylko do posegregowania ciuchy małego do sprzedania... Po obiadku działeczka. Nawet słonko się zlitowało i opaliło trochę moje blade oblicze :) Tata się ze mnie śmiał, że jestem blada jak ściana. No ale już nie jestem :D co najwyżej blado-różowa, hehe. Wu. pomagał. Brzdąc rozrabiał. No i jakoś zleciało. Teraz Wu. w pracy. Brzdąc śpi. A ja i tato... oglądamy mecz. POLSKA - CZECHY! Musimy wygrać!
ps. mnie też dopadło! Trzymam kciuki i mam nadzieję, że wygramy! Zmykam bo właśnie się rozpoczęło :) 
Obiecuję jutro coś więcej... ;* Trzymajcie kciuki kochane za Naszych!!!

dopisek.22:45
Jestem zawiedziona :( jakoś smutno na serduchu... pierwszy raz się tak nastawiłam, chciałam żeby Polacy wygrali.. a wyszło... jak zwykle...

piątek, 15 czerwca 2012

Dziś od rana na podwórku, na spacerku albo na działce. Teraz przyszliśmy na chwilkę i mały usnął. Chciałam mu dzisiaj dać poziomeczki to ode mnie nie chciał. Za to sam jak rozłożyłam je na ręce to brał sobie po jednej w paluszki i tak mu posmakowały że zjadł wszystkie które zebrałam :)
Wu. wymyślił sobie, że chce wziąć kredyt na mieszkanie albo najlepiej na dom! Powiedziałam mu, że spoko tylko nie mam pojęcia jak On to sobie wyobraża... Za Jego jedną pensję spłacać kredyt, rachunki, życie itd... Już nie wspomnę o tym, że jak na razie chyba pożegnam się ze studiami... Pewnie że chciałabym żebyśmy mieli swoje mieszkanie a najlepiej domek z działką itd. No ale wiem, że to na razie nie ma szans... Eh...

czwartek, 14 czerwca 2012

o pierwszym ZĄBKU :)

dziś jak dawałam małemu jabłuszko to usłyszałam "brzdęk" :) bardzo zadziwiona sprawdziłam jeszcze raz czy aby się przypadkiem nie przesłyszałam i do moich uszu znów dobiegł piękny "brzdęk". Jednak próbując delikatnie wsadzić małemu paluszka do buzi w celu sprawdzenia zawartości no hm nie dało się. Wypychał językiem palca, a zawsze lubił jak mu paluszkiem masowałam dziąsełka. Więc śmiem twierdzić, że zawzięcie broni swojego małego ślicznego skarbu. Oznajmiam wszystkim, że w końcu doczekaliśmy się PIERWSZEGO ZĄBKA! Jestem mega dumna! I szczęśliwa, że On ma już ten pierwszy za sobą.

Dziś pogoda do kitu. Dobrze, że rano zdążyliśmy wybrać się na spacerek bo ledwo wróciliśmy i zaczęło padać... I nie zapowiada się na to że przestanie... No cóż. Trudno.

środa, 13 czerwca 2012

o garniturze słów kilka.

Miało być bez garniturku... miały być spodenki+biała bawełniana koszulka+kamizeleczka. No właśnie miały. Tyle, że gdybym chciała to kompletować to wyszło by raz że drożej a dwa że nigdzie tak naprawdę nie mogłam znaleźć takich jak ja chciałam. A że ostatnio jak byłam na targu był gość który ma przeróżne ciuchy dla dzieci i pytałam się o ciuszki na chrzest i powiedział, że ma garniturki... No i przemyślałam to i w końcu się zdecydowałam. Kupiliśmy kremowy. Są spodenki+koszula+kamizelka+marynareczka. Wszystko jest z fajnego materiału (myślałam, że będzie jakiś sztywny a jest fajny w dotyku, taki milutki), w ładnym beżowym kolorze. Do tego jest jeszcze kaszkiet. Jednak jak mieżyliśmy dzisiaj to trochę za duży i spodenki też za długie. Ale spodnie zawsze można podwinąć. Zresztą to tylko do kościoła. Później i tak go w domu przebiorę. Bo w takim czymś to raczej za wygodnie by mu nie było na dłuższą metę... Zresztą zobaczymy jeszcze...

Po za tym mam pytanko: jakie macie spacerówki dla swoich brzdąców? Ja mam przerobiony wózek głęboki na spacerówkę, jednak mam okazję go sprzedać i upatrzyłam sobie wózek jak marzenie.Tylko, że jest trochę drogi. Ale jak mi się uda sprzedać ten co mamy to dołożę tylko trochę i mam nadzieję, że uda mi się go kupić bo tak się nakręciłam, że mówię Wam. A mówię tu o: TYM cudeńku. Strasznie mi się podoba bo ma koła takie jak mam w obecnym wózku no i rączka jest w całości a nie takie rogi jak w co poniektórych wózkach... A może same miałyście z nim styczność? Proszę o jakieś opinie...


A w poniedziałek i wtorek mam egzaminy zawodowe.! Boję się! :)

wtorek, 12 czerwca 2012

badanie krwi.

Byłam dzisiaj z malutkim na badaniu krwi, morfologia. Biedny tak płakał, że myślałam, że mi serducho pęknie. Nie lubię gdy On płacze... Gdy weszliśmy do przychodni było masa ludzi jednak ku mojemu zdziwieniu przepuścili nas i weszliśmy pierwsi. I równie szybko wyszliśmy i pojechaliśmy z powrotem do domku. Po 17 mamy iść po wyniki. Mam nadzieję, że będą dobre. Teraz śpi ale płacze przez sen, pewnie mu się ciągle przypomina ukłucie i to pobieranie :( bidulek.
Po za tym w planach dziś spacer bo pogoda w sam raz i w końcu nie pada. A jutro idziemy kupować ubranko na chrzest i po świecę chyba trzeba będzie się też wybrać :) I zacznie się "wielkie" przygotowywanie :)

No i mam wyniki. Powiedzcie mi tak mniej więcej MCV i MCH jak jest poniżej normy to..? Reszta jest w normie. Trzeba będzie się wybrać do lekarza z wynikami niech powie konkretnie czy jest się czym martwić...

poniedziałek, 11 czerwca 2012

Mały śpi. Popołudniowa drzemka dobra na wszystko. A ja w tym czasie mam chwilkę dla siebie. Mogę pomyśleć o wszystkim albo coś zrobić. Dziś mam o czym myśleć. Wczoraj była ostra wymiana zdań z Wu. Bardzo ostra. Nie będę się tu rozpisywać. Od dzisiaj postanowienie jeszcze jedno dotyczące bloga. Tu opisuję tylko rzeczy dotyczące Bombla. Cała reszta robi wypad, być może na inny blog? Jak założę to dam znać.
Mały rozrabiaka chyba niedługo będzie miał w końcu pierwszego ząbka bo pod palcem można już wyczuć takie "góreczki". Ciekawe kiedy te ząbki się pojawią :) Tym czasem zmykam na razie. Może pomyślę nad miejscem gdzie można będzie wylać wszystkie smutki i radości, ale nie związane z Bomblem.

niedziela, 10 czerwca 2012

O nawykach przemyślenia...

Właśnie czytałam sobie gazetkę i artykuł pt. "7nawyków których warto uczyć". I tak się zastanawiam jak to jest u niektórych z tymi nawykami. Bo faktycznie tego czego się nauczymy w dzieciństwie to stosujemy to później w dorosłym życiu. Bycie grzecznym, samodzielnym, sprzątanie po sobie a w końcu szacunek do rzeczy a przede wszystkim do osób i zwierząt uczymy się będąc maluchami. Przynajmniej w większości domów się tego uczy. Bo jednak patrząc na niektóre osoby można by powiedzieć, że nie zostały tego nauczone. I tu trzeba postawić pytanie, dlaczego? Może rodzice nie mieli czasu? Może nie potrafili tego przekazać? A może najzwyczajniej w świecie im się nie chciało bo mieli inne zajęcia? Jakie to już nie wnikam...
I tak mi się właśnie wydaje że osoba bardzo mi bliska nie ma przekazanych takich wzorców. Przykre. Bo przecież (chyba każdy) rodzic wraz z miłością chce przekazać dziecku to co najlepsze. Szkoda, że nie wszystkim się udaje. Bo później ciężko czasem żyć z osobą, która w dorosłym życiu tak na prawdę nie potrafi się odnaleźć... Bo nie miała nigdy wzoru do naśladowania.
Mam nadzieję, że mi się jednak mimo wszystko uda, że dam radę przekazać Bomblowi wraz z moją miłością to co najważniejsze. Mam nadzieję, że kiedyś w swoim dorosłym życiu nie będzie miał mi niczego za złe. Mam nadzieję, że wyrośnie na dobrego człowieka.

sobota, 9 czerwca 2012

takie tam i zabawa

Dzień za dniem leci za szybko zdecydowanie. Brakuje mi czasu ostatnio. Budzę się i każdy dzień wygląda tak samo, ale nie o to chodzi, tylko o to, że ucieka tak szybko jakby to jakieś wyścigi były... Gdzie ten czas tak pędzi? I czemu tak szybko? Mały tak szybko rośnie, rozwija się, co dzień mnie czymś zaskakuje. Co dzień rozbraja uśmiechem i śmiechem. Co dzień kocham go mocniej. Co dzień stwierdzam, że czas leci za szybko.


Zostałam zaproszona do kolejnej zabawy, " 5 rzeczy, bez których nie wychodzisz z domu" więc bawimy się:
ZASADY:

1. Wymieniamy osobę, która nas zaprosiła,
2. Wymieniamy 5 kosmetyków, bez których nie wychodzimy z domu,
3. Typujemy 5 blogerek do dalszej zabawy.

1. Zostałam zaproszona przez Jagodę
  2. Hm no cóż nie należę raczej do osób które bez kosmetyków nie wyobrażają sobie życia szczególnie tych "na wyjście", no ale od biedy może uzbiera się pięć... ale pod warunkiem, że dorzucę też te Kacperkowe :) hmm tak więc:
-krem do rąk (ostatnimi czasy jest to garnier sucha skóra)
-pomadka do ust Nivea Lip Care Velvet Rose
-balsam do opalania dla dzieci Dax Cosmetics 
-chusteczki nawilżane Bambino
-perfumy essential love 
3.Do zabawy zapraszam wszystkich którzy chcą się pobawić ;)

piątek, 8 czerwca 2012

muszę się wygadać...

Padam na pyszczek. Nie mam siły. Ogólne zmęczenie materiału? Być może. Dziś nawet krew mi z nosa leciała. Jakby to @ była mało... eh. I na dodatek z jednej strony się cieszę a z drugiej, hm tak bardzo nie lubię tego czasu gdy zbliża się 10. Bo niby wszystko ok, można coś kupić, coś się zapłaci itd. Tylko, że ... no i tu bym się musiała rozpisać dłużej a nie mam siły dzisiaj... Więc tak w skrócie, mama jak jest w Niemczech to raczej kasy nie przysyła. Jak przyjedzie to zawsze cośtam płaci jednak jak jej nie ma to wypłata Wu nie starcza na wszystko. Zresztą umawialiśmy się że płacimy na pół. Oni pół i my pół. No i teraz jak jej nie ma np.2miesiące to czasem nie wiadomo co płacić i co jest ważniejsze... bo jak się tak w jednym miesiącu zapłaci tylko pół to w następnym trzeba by było to drugie pół które nie płacone było w tamtym miesiącu... no i tak w kółko i ciągle muszą być jakieś "zaległe" rachunki. Wkurza mnie to już. Bo jakby i mama i tata pracowali na miejscu byłoby super. Zresztą tak jest od zawsze prawie. Zawsze coś jest ważniejsze od czegoś innego. Zawsze po przyjeździe z Niemiec znajdzie się COŚ co niby jest ważniejsze od całej reszty i ... eh. Długo by pisać. I tylko nie piszcie mi tu, że tak to jest jak się mieszka u rodziców i zakłada rodzinę w tak młodym wieku. Bo Wu kasę zarabia i ma. Tylko, że długi które mieli rodzice wciąż są... Ja bym chciała im pomóc, Wu też ale przecież nie da się wszystkiego na raz. Bo i jedzenie i papierosy i rachunki i jeszcze małe dziecko do tego i to wszystko tylko z jednej wypłaty to nie jest takie hop... To trzeba by było przeżyć, na moim miejscu być bo z innej perspektywy to wygląda całkiem inaczej. Ja o tym dobrze wiem. Eh ciężko mi jakoś. Bo chciałabym zarówno wszystko popłacić a oprócz tego móc jeszcze coś kupić bez wyrzutów sumienia że wydałam niepotrzebną kasę. Ale to jest baaardzo długa historia. Myślałam, że jak to napiszę to trochę mi ulży, ale chyba się myliłam. Jestem jeszcze bardziej zła. Na wszystko! I według mnie żeby to się zmieniło to wszyscy musieli by być po pierwsze na miejscu a po drugie iść do pracy, zarówno ja, tata jak i mama. Tu u nas w mieście. A tak się nie da. Bo tu nie ma roboty. Tata szuka już 2 miesiące i okazuje się, że dla ludzi w Jego wieku no cóż. Pracy nie ma. A jak już jest to zawsze się znajdzie młodszy, czy taki ze znajomościami... eh. Doła mam. Tyle.

Dziś przy okazji zakupów w biedronce pozwoliłam sobie na chwilę szaleństwa a nie często mi się to zdarza. Nabyłam kubek. Żeby chociaż jakąś pamiątkę mieć. Po Euro oczywiście. Nie żeby pamiątkę z biedronki :)
Czas na chwilę dla mnie. Może to choć trochę poprawi mi humor. Na prawdę nie mam siły i chciałabym przez chwilę oderwać się od tego wszystkiego... A po za tym marzę o wygranej w totka. Pospłacałabym wszystkie długi nasze i rodziców, kupiłabym co chcę i miałabym święty spokój w końcu. W końcu mogłabym się zająć tym czym chcę... Póki co się nie da chyba... Eh. Życie. Polska. Nic dodać. Nic ująć.


blogger to sprytna bestia jednak. Przed chwilą coś mi się stało z laptopem. Musiałam go na chama wyłączyć, myślałam że całą notkę szlag trafił a jednak wchodzę patrzę a tu się zapisało. Sprytnie. Dobrze, że nie musiałam pisać od nowa wszystkiego...

czwartek, 7 czerwca 2012

o pierwszych domowych stratach

Dzisiejszy dzień przyniósł kilka strat a między innymi stratę w postaci jednej z moich doniczek widocznych na poprzednim zdjęciu. Bomblowi tak się spodobała, że postanowił ją ściągnąć dosłownie na ziemię. No i doniczka z racji tego że szklana poszła w drobny mak. Nikomu nic się nie stało, ucierpiał jedynie kwiatek z racji braku osłonki no i ułamanej gałązki z jakże pięknymi storczykami, no ale cóż. Bombel dzisiaj wszędzie stał. Przemieszczał się na kolankach i wstawał przy ścianie, przy meblach, przy kuchence no wszędzie, wszędzie, wszędzie. A żeby tego było mało, bo przecież co będę tylko stał i się cieszył ze swych umiejętności, przecież mogę pościągać sobie ze stołu, parapetu, mebli to co tam leży. No bo po co to na stole/meblach/parapecie skoro mi na podłodze się lepiej do zabawy przyda. Tak więc matka w najbliższej przyszłości (czyt.jutro) ma w planach pochowanie wszystkiego co się da. A z racji tego iż nie da się schować wszystkiego to będzie kuśtykać na kolanach za synem aby sobie nic nie zrobił (a kuśtykać bo dzisiaj to ja sobie coś zrobiłam w kolano i boli gdy na nim klęczę, w końcu nie jest się już tak młodym, sprytnym i elastycznym jak co poniektórzy :) ).A tymczasem idę spać bo najnormalniej w świecie padam na pyszczek. Po tak wyczerpującym dniu chyba każdy by padł. I podziwiam tych, którzy mają bliźniaki lub dzieci zaraz jedno po drugim. Chylę czoła. Ja bym chyba nie podołała takiemu wyzwaniu :)

środa, 6 czerwca 2012

złość + dopisek o Kombinatorze :)

chyba taki pierwszy dzień od urodzenia brzdąca... mam dość wszystkiego! Zaraz zrobię komuś krzywdę jak Boga kocham! Ryczeć mi się chce!

Edit.
No i się wyryczałam! I jest mi lepiej. Ciut lepiej. Ale normalnie nie mam siły już. Dobija/ło mnie wszystko. To że mały nie chciał zasnąć. To że Wu siedzi przy kompie i jakąś gre próbuje od rana zainstalować i mu nie idzie i wyzywa a mnie to wkurza. To że byłam dzisiaj 3razy na poczcie. A w końcu to że mam okres.! I zwalę wszystko winę właśnie na to ostatnie! Bo na coś trzeba...

Mały coraz większy kombinator. Wstawanie przy łóżku to pikuś. Wstaje już też przy krześle obrotowym, przy grzejnikach (i tu o zgrozo, nauczył się zaczepiać kwiatki, czego namiastkę macie z boku. Tak wiem wygląda słodko jednak gdy kwiatek zaczyna sunąć w Jego stronę a on trzyma się tylko tego niczemu winnego kwiatka słodkość się kończy:) ), przy pralce zaglądając do środka gdy się coś pierze i próbując ponaciskać te świecące guziczki tam u góry bo przecież są taaaaakie faaajne, pod stołem trzymając się tej poprzeczki, przy krześle, przy skórzanej sofie, przy łóżeczku, meblach (bez żadnych klamek uchwytów itd, poprostu się o nie opierając), a nawet o zgrozo przy kuchence! Oczy dookoła głowy to mało!
Ponad to dzisiaj sobie tańcował pod stołem trzymając się właśnie tej poprzeczki tupał sobie nogą i tak się roztańcował, że w końcu się poślizgnął na panelach i przewrócił na pupę i plecki a ja w ostatniej chwili zdążyłam złapać mu główkę żeby się kombinator nie uderzył. W ogóle to już jest taki ciekawski. Do wszystkiego wyciąga rączkę, chce tam i tam i tam i doknąć to i to i to i wszystko zobaczyć, wszystkim się pobawić (byleby tylko nie zabawkami które mu kupowaliśmy), a najlepsze do zabawy są kable, kontakty, wszelkie świecące diodki w domu, lampki i w ogóle wszystko co się świeci no i  hm jakby nie patrzeć uciekanie przed mamą bądź tatą nie zważając na to co na swej drodze napotkamy i to w akompaniamencie dzikich okrzyków radości nie zważając na progi, ściany, zabawki pod nogami i inne tego typu gadżety.
A no i jeszcze Wam powiem, że dzisiaj mnie pokonał. Podczas zabawy w "goń mnie mamo ja uciekam" moje dziecko uciekając do kuchni gdy je dogoniłam chciało zamknąć drzwi a że akurat moje palce oparły się na podłodze a Bombel ma dość dużo siły przy takich zabawach to przytrzasnął mi dwa palce z całej siły tak że aż się popłakałam (tak to wtedy się poryczałam, raz że dostałam i trochę zabolało a jak już jedna łezka poleciała to poleciały i kolejne i uciekłam do łazienki żeby się wypłakać:) )Do tej pory mam jednego palucha czerwonego :). Siłacz i kombinator mój mały.
A teraz idę się myć i spać bo padam po całym tym dniu... masakra. Ale chciałabym spać całą noc, no ale się nie da niestety jeszcze....

wtorek, 5 czerwca 2012

lekarz i co ja myślę na ten temat

Byliśmy dzisiaj u lekarza z małym bo od kilku dni kaszlał i stwierdziliśmy z Wu. że może lepiej to skonsultować niż samemu coś kombinować? No i poszłam na 13. Pani doktor go zbadała, pytała się co je itd. Powiedziała, że sucha skóra o której już kiedyś pisałam i to pokasływanie może być od mleka na którym robie małemu kaszkę manną (robię na takim zwykłym,jak my pijemy, nie na tych z proszku) a jest to takie delikatne dlatego, że karmię go piersią i to neutralizuje te objawy. Przepisała Lipomal, Fenistil i jakieś tam czopki. No i jak przyszłam do domu to rozmawiałam z Wu i z moim tatą. I doszliśmy do wniosku, że wszystkie te syropki, kropelki itd są na bazie jakichś ziół, więc może lepiej zmienić mu dietę i nie dawać mu od razu chemii jaka jest w lekarstwach bo skoro jeszcze żadnych nie brał nigdy, jest taki wesoły i tak naprawdę nic mu nie dolega po za tym kaszelkiem który mnie tak zmartwił trochę jest naprawdę żywym i wesołym chłopcem to po co od razu lekarstwa. No i taki mam plan. Zmiana diety. Narazie szukam w necie. Przepisy, porady itd. A powiedzcie mi jak wyglądała dieta Waszych maluchów w tym wieku? Mały skończy za niedługo 9 miesięcy.

Caaały dzień pada i najchętniej to poszłabym spać bo tak mi się nic nie chce że masakra. Nawet nie ma gdzie wyjść...

poniedziałek, 4 czerwca 2012

o @, chrzcinach i innych

Bombel śpi. Wu w pracy. Mam chwilę dla siebie. Tylko, że od kilku dni bolał mnie brzuch i... okazało się, że małpa się pokazała. A tak mi było bez niej dobrze... eh trzeba się będzie znów przyzwyczaić.
Przeglądam sobie różne strony z przepisami na ciasta, ciasteczka itp na chrzciny. I im więcej przeglądam tym bardziej głupieję bo chciałabym zrobić tak wiele ale wiem że to nie ma najmniejszego sensu. A po za tym kto to wszystko później będzie podawał itd? Musi być proste, szybkie i smaczne. Coś tam już jest w planach. Zobaczymy czy się uda.
Co do poprzedniej notki. Na policję nic nie będziemy zgłaszać. Klucze się znalazły. Tamte rzeczy podobno ma ktoś z tych co byli na ognisku, tylko że Wu teraz nie ma kiedy po to iść bo pracuje a ja za tym biegać nie będę. Dziś wyrobiliśmy tylko duplikat karty do telefonu żebym miała z nim jakiś kontakt. Wczoraj dostał wieczorem kolejną zjebkę zobaczymy czy poskutkuje. Ma się ogarnąć. Dałam mu pewien czas do namysłu. Mam nadzieje, że zrozumie co nieco. Brak mi słów na tego mojego chłopa czasem. Głupota. Nic więcej.

niedziela, 3 czerwca 2012

rrr...

Jestem tak przeogromnie wściekła, że nie macie pojęcia. Po prostu nie rozumiem takich ludzi kompletnie! A o czym mówię? A mianowicie o wczorajszej sytuacji... Wu. poszedł razem z kolegą z wrocławia, który jest tu raz na pół roku na działkę. No i ok, zgodziłam się, nie miałam nic przeciw temu. Tego chłopaka akurat jeszcze akceptuję, chociaż przez ostatnie dwa razy też mi działał trochę na nerwy, no ale luz. Ale nie o tym mowa. Poszli na działkę, mieli zrobić grilla, wypić parę piw i przyjść do domu. Ok. 21:30 dzwoniłam do Wu mówił że za niedługo będzie... A ja czułam, że coś jest już nie tak. Czekałam, czekałam, czekałam aż przyszedł po 22. Na początku leżałam tyłem do drzwi i nawet na niego nie popatrzyłam jak wrócił. W końcu przyszedł się przytulił a jak obróciłam głowę i zobaczyłam jego to myślałam, że umre na zawał, dostanę jakiegoś ataku albo nie wiem co jeszcze. Miał bluzkę całą we krwi. Rozwaloną głowę. Spuchnięte ucho. Wyglądał jak z jakiegoś najgorszego krwawego horroru. Cała aż się zaczęłam trząść. Gdy zapytałam co się stało, nie chciał za bardzo mówić. Kazałam mu się położyć i przyniosłam lód żeby mu tą opuchliznę trochę ochłodzić, żeby zmalała... powiedział mi tylko że inny kumpel zaprosił ich na ognisko które było nie daleko i że dostał wpier.... . Ja nie wiedziałam co mam robić. Płakać, krzyczeć, czy jeszcze coś innego? Wyglądał masakrycznie. Jak się później okazało, 4chłopaków mu wpieprzyło, bo ktoś tam powiedział, że on uderzył jakąś dziewczynę. Co jest NIEMOŻLIWE. Bo Wu. taki nie jest. NIGDY dziewczyny nie uderzył! I wierze mu że tego nie zrobił! Na pewno tego NIE ZROBIŁ. Dowiedziałam się też, że Ci co byli na tym ognisku wcześniej brali jakieś tabsy. Wu zginął telefon, zegarek, który dostał ode mnie na urodziny, kasa (20zł), bluza i klucze. Klucze już się znalazły bo były tam gdzie oni go lali. Widocznie musiały mu wypaść. Ale cała reszta nie. Niby jest u kogoś tam, bo spotkaliśmy jedną osobę jak zawoziłam Wu do pracy na popołudnie dzisiaj, która była na tym ognisku. Jestem wściekła. Po trochę na Wu, że nie przyszedł wcześniej do domu tylko że poszedł tam... ale przede wszystkim jestem wściekła na TYCH DURNI! Jak można kogoś tak pobić!? A na dodatek go okraść?! Wiecie co po prostu nie ma słów na to jak niektórzy się zachowują. Jestem na nich strasznie wściekła. I tak cholernie się wczoraj o Niego bałam. Nie wiedziałam co mam robić. Boże jak ja bym chciała, żeby On w końcu zrozumiał, że tacy "świetni" są właśnie koledzy.

sobota, 2 czerwca 2012

ciągnę nosem, w gardle to niemiłe uczucie, przełkąć nic nie mogę... Do tego w nocy gorączka i dreszcze. MASAKRA! w dzień było trochę lepiej, ale tylko chwilowo... coś czuję, że mnie coś "rozbiera"... i wcale nie mam na to rozbieranie ochoty dziś...

Szkrab już śpi, włączył mu się od wczoraj etam "tam" i wszędzie wskazuje rączką, gdzie chce iść, co chce zobaczyć, dotknąć to wyciąga rączki i patrzy raz na to co chce a drugi na osobę która akurat ma go na rękach :)  Jest cudny. (hm, czy mi się wydaje, czy ja to powtarzam za każdym razem jak o Nim piszę? :) he he)

Kacperku!

Kochany synku! 
Piszę to do Ciebie gdy jeszcze śpisz i tak słodko wyglądasz! Dziś jest Twój pierwszy Dzień Dziecka! Takie Twoje święto. Do tej pory to ja miałam największą radochę z tego dnia bo byłam najmłodsza w rodzinie ale teraz kolej rzeczy się zmieniła. Bo choć dla swoich rodziców a Twoich dziadków zawsze będę dzieckiem i to w pewnej mierze też moje święto, to jednak teraz ja mam Ciebie! Ty jesteś moim dzieckiem, które kocham najmocniej na świecie, które każdego dnia rozbraja mnie swoim uśmiechem, o które każdego dnia się boję, czy wszystko robię tak by było Ci dobrze i czy faktycznie jest Ci dobrze i czy niczego Ci nie brakuje. Jesteś moim 8cudem świata, bez którego teraz już nie wyobrażam sobie życia. 
I w dniu Twojego święta chciałabym żeby ten dzień był wyjątkowy, taki jedyny w swoim rodzaju. Chociaż w tym roku może jeszcze nie do końca zdajesz sobie sprawę z tego, że są jakieś święta, nie bardzo wiesz czemu czasem ktoś jest inny, wyjątkowy dla kogoś. To jednak mam nadzieję, że Twoja buźka dziś będzie się tylko śmiać i że będziesz na prawdę szczęśliwy (podobnie jak każdego innego dnia) i że w serduszku pozostanie jakiś choćby nie wielki ślad po tym pierwszym Dniu Dziecka.
Jeszcze nie dawno byłeś dopiero malutką istotką, bezbronną, kruchą, dziś jest z Ciebie już duży chłopczyk. W pewnym sensie samodzielny, roześmiany, wesoły. Dziś tak bardzo ciekawi Cię każda rzecz, każdy przedmiot. I w tym pierwszym Dniu Dziecka życzę Ci by ta ciekawość świata nigdy Cię nie opuszczała! Byś każdego dnia był szczęśliwy, radosny i by wszystko zawsze było tak jak sobie zapragniesz! 
Jesteś dla mnie i taty największym skarbem! Kochamy Cię najmocniej na świecie! I mamy nadzieję, że jesteś tu z nami szczęśliwy!