wtorek, 28 sierpnia 2012

o krzyku i złości

Czasem jest dzień kiedy mamy wszystkiego dość. Ludzi dookoła nas. Siebie samych. Naszych dzieci. Itd. Itp. Czasem nawet ja sama mam dzień, że wszystko i wszyscy mnie wkurzają, że nie mam siły po 15 razy mówić Bombeliniemu, że tego akurat nie wolno czy coś. Jednak staram się jak mogę, żeby na Niego nie krzyczeć. I tak wracając przez prawie cały nasz wspólny rok pamięcią nie zdarzyło się chyba, żebym na Niego chociaż raz krzyczała. Fakt faktem, że czasem powiem coś bardziej stanowczo, podniosę odrobinę głos (lecz nie do krzyku) czy zrobię surową minę, ale nigdy na Niego jeszcze nie krzyczałam. A co dopiero żeby podnieść rękę czy coś. W życiu! A co dopiero żeby robić to na spacerze, placu zabaw czy na mieście na zakupach... Nie i już. Nie ma o czym mówić. Nawet gdy po raz kolejny muszę coś tłumaczyć, biegać za Nim bo leci tam gdzie nie wolno, czy chce coś czego nie powinien dostać w swoje rączki... I wiem, że gdy ja jestem zła i gdy np. kłóciłam się z Wu to On wszystko odczuwa... Wiem, że to nie jest dobre ani dla mnie ani tym bardziej dla Niego. Bo gdy ja się złoszczę to On złości się jeszcze bardziej i tak mogłoby bez końca...

A dlaczego o tym piszę w takim razie? Ano dlatego, że będąc dziś na spacerze widziałam mamę, która najpierw niosła córę na rękach (dziewczynka ok.2latek...) a później coś tam ona zrobiła czy coś i wiem, że rozpłakała się na rękach u mamy a ta wsadziła ją ze złością do wózka i jechała a mała płakała, po czym słyszałam tylko prawie, że wykrzyczane "gdzie masz smoczek!?"... Zdziwiłam się. Minęłam. Tylko pomyślałam co pomyślałam. No bo przecież, lepiej dziecko zostawić żeby się wypłakało albo zatkać je smoczkiem nie? 

Staram się reagować na potrzeby Bombla. Nie spełniam wszystkich Jego zachcianek... Nie daję mu wszystkiego co chce, bo na wszystko pozwolić mu nie mogę, choć wiem, że czasem bardzo by czegoś chciał... Jednak nie zostawiam Go NIGDY płaczącego samemu sobie... Nie zatykam smoczkiem i nie odstawiam w kąt bo coś tam zrobił. Staram się tłumaczyć. Dużo przytulam. I tak jest lepiej ... bo widzę, że staje się bardziej samodzielny, nie płacze ( przynajmniej robi to bardzo sporadycznie) gdy powiem, że czegoś nie wolno. Gdy nie krzyczę to lepiej się "dogadujemy". :)

6 komentarzy:

  1. Aż brak słów, na takie mamusie, jak tamta...

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z tobą. Krzyk nigdy nie jest rozwiązaniem problemu i to niezależnie od tego, czy osoba na którą krzyczysz ma rok, 10 lat, czy 30. Nie wiem dlaczego niektóre matki uważają, że tak małym dzieciom nie warto tłumaczyć, czy w ogóle mówić do nich, bo przecież i tak nie rozumieją. A skąd one mogę to wiedzieć. Nieustannie zadziwia mnie, jak wiele rozumie moja córeczka, bo ja bez przerwy do niej mówię, tłumaczę, opowiadam i widzę, że to przynosi rezultaty :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie też ogromnie razi kiedy idzie dziecko i matka nie wytrzymuje nerwowo. Z drugiej strony - nie chcę oceniać, cholera wie, co się dzieje w życiu tej kobiety. Nie chcę usprawiedliwiać jej zachowania, ale przynajmniej zrozumieć.

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj złość u dziecka ciężka sprawa, ale mi się wydaje, że tłumacząc można naprawdę wiele zdziałać! U nas Miłosz na "nie wolno" nawet reaguje z jednym wyjątkiem :) gdy zbliża się do telewizora i chce walić po nim ręką to na nic "nie wolno":) Sam wtedy pokazuje paluszkiem "nunu" i idzie, nie raz muszę go zabierać od telewizora po kilkanaście razy. Ale widzę, że pomału niekiedy coś do niego dociera:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Znana scenka... Moja Podopieczna też zaczyna kombinować z krzykami i scenami - szczególnie na spacerach, gdzie jest dużo ludzi :|

    Anula

    OdpowiedzUsuń
  6. Staram się nie krzyczeć na moje dziecko i z reguły mi to wychodzi. ba nawet jak powiem stanowcze nie to mój syn to rozumie w mig i czasami próbuje jeszcze głośnym szlochem i tupaniem coś wymusić. Wypłakuje sie i dopiero wtedy mu tłumacze czemu nie, bo w tym głośnym płaczu sama bym musiała krzyczeć, żeby mu coś przekazać. Swoją drogą dzieci w wieku 2 lat tak maja, że płaczą i wrzeszczą sprawdzając na ile nam starczy cierpliwości i czy jest jakaś granica. W sumie to nie najgorzej jak kobieta włożyła dziecko po prostu do wózka, zdarzają się dużo gorsze sytuacje, gdy ktoś dzieckiem szarpał w amoku albo bił, wtedy zwracam uwage, że to tylko dziecko i nie potrafi sie bronić.

    OdpowiedzUsuń