niedziela, 12 sierpnia 2012

o testowaniu ... mnie samej i o sposobie na złość

Bombel ostatnie dni przechodzi chyba jakiś etap pt. "ile mi wolno". Mam wrażenie, że mnie sprawdza. A dokładnie chodzi mi o to, że sprawdza na ile JA mu pozwolę. Jeśli coś jest nie po Jego myśli, nie chcę z nim wyjść w danym momencie, pójść gdzieś, czegoś dać, coś pozwolić to jest straszny płacz a jednocześnie ciągłe patrzenie na moje reakcje. Wczoraj byłam już u kresu sił, rano lało a On ewidentnie chciał iść na dwór bo łaził od okna do drzwi wyjściowych i tam po swojemu sobie krzyczał, starałam się delikatnie, spokojnie wytłumaczyć, że teraz pada deszczyk, że pójdziemy później, pokazywałam przez okno, że jest zimno i pada. Nie skutkowało. U mojego taty w pokoju jest duże łóżko i biurko i jak krzesło jest wsunięte to można przejść do okna jeśli ktoś siedzi przy kompie to takiej możliwości nie ma. Bombel poszedł tam wczoraj i zaczął tak strasznie płakać bo my nie chcieliśmy go puścić do tego okna bo płakał tam i ściągał kwiatki. Zaczęłam pokazywać mu misia żeby zainteresować czym innym - nie pomogło, zagadywałam - nic. Więc w końcu ja wyszłam z pokoju a tacie powiedziałam, żeby nie zwracał na Niego uwagi ale miał go na oku w razie czego. I ku mojemu zdziwieniu po dosłownie minutce zapanowała cisza a Bombel sam zajął się miśkiem który stał w drugiej części pokoju. Na spacerze był drugi test - zobaczył plac zabaw i strasznie chciał do Niego iść, ja z racji tego, że byliśmy z wózkiem nie mogłam go zostawić gdzieś tam i sobie pójść i to jeszcze przez płot bo za płotem był owy plac zabaw. Zaczęło się wyginanie do tyłu i płacz. Miałam w nosie, że wszyscy na mnie patrzą. Wzięłam wózek, Bombla na ręce i szłam tłumacząc mu spokojnie, że pójdziemy na inny plac zabaw, że tutaj nie wolno. Nie krzyczałam. Starałam się być opanowana. Broń Boże nawet nie pomyślałam o tym, żeby "dać klapsa". I szczerze mówiąc jestem w szoku do tej pory, że gdy opowiedziałam tą historię mamie przez telefon wczoraj wieczorem, ona powiedziała mi, że trzeba było dać klapsa to by się może uspokoił. Wybuchłam wtedy i powiedziałam jej, że ja na Niego ręki nie podniosę NIGDY i nie pozwolę by robił to KTOKOLWIEK. Dzieci się nie bije! To nie jest metoda wychowawcza. Tak nie zachowują się prawdziwi rodzice. Tym bardziej, że ja sama nie pamiętam, żebym dostawała "klapsy". Pamiętam co prawda tylko raz. Jeden jedyny raz. Jednego klapsa. Jak byłam może 6 czy 7latką. Za to że chyba coś odpyskowałam czy coś. Więcej nikt nigdy na mnie ręki nie podniósł. Ja nie mam zamiaru w taki "sposób" wychowywać swojego dziecka. Wiem, że to nie "pomaga" a wręcz pogarsza sprawę. Dziecko potrafi sobie nawet jednego klapsa zapamiętać (tak jak ja właśnie) i pamięta to później do końca życia. I nawet jeśli nie bolał tyłek, to boli serce. NIE BIJĘ i bić NIE BĘDĘ! Nie pozwolę NIKOMU podnieść rękę na moje dziecko!

A jaki znalazłam sobie sposób na złość? A mianowicie kuchnia - pieczenie. Dziś rano popełniłam murzynka ze śliwkami. Bombel bawił się w kuchni łyżkami, pudełkami a ja mogłam się zająć kręceniem, rozpuszczaniem, mieszaniem itd. W wyniku czego efekt widać na zdjęciu. Taki oto mój sposób na rozładowanie energii, złości, stresu i wszystkich negatywnych emocji. Wszystkie je staram się wgnieść, wmieszać jak najmocniej. To pomaga. W trakcie poprawia się humor. A mieszające się składniki rozluźniają emocje. Zabierają na moment w magiczny świat, uwielbiam patrzeć jak mieszają się kolory, składniki i wszystko zamienia się w jedną, jednolitą masę. Polecam. To zdecydowanie lepszy pomysł niż wyżywanie się na Bogu ducha winnych dzieciach, czy innych ludziach.

Dzieci szczególnie tak małe jak Bombel nie rozumieją jeszcze tak wielu rzeczy, dlaczego więc my, ludzie dorośli, za nich odpowiedzialni, za to jacy będą mamy im pokazywać tą złą stronę życia? Pokazujmy im to co piękne. Pokazujmy im i uczmy, że przytulenie, spokojna rozmowa i wyrażanie emocji nie boli a pomaga. Że lepiej jest pogadać, przytulić, pocałować niż uderzyć. Pamiętajmy, że to nie jest "metoda" wychowawcza.


ale się rozpisałam... ale myślę, że warto było się wygadać.

5 komentarzy:

  1. Mmmm pysznie to wygląda! Ja też lubię piec ciasta :)
    A co do Bombla...niestety, dzieciaki już tak mają, że nas (rodziców, opiekunów) testują :)
    Pozdrawiam,
    www.swiat-wg-anuli.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mądra i dojrzała Mama z Ciebie:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. ja pamietam jak dzisiaj, jak w sklepie robilam afere, ze chcialam koniecznie takiego kucyka, wierzgalam sie, plakalam, wtedy podszedl do mnie brat i powiedzial na ucho "uwazaj, ona bije" bo dostal kilka dni wczesniej klapsa za to samo. w trymiga sie uspokoilam :D:D:D taka anegdotka rodzinna ;d ogolnie tez nie jestem za biciem, ale szczerze powiem, ze nie raz dalam juz dziecku po lapach, tylko tak ostrzegawczo :)
    fajna mama z ciebie bedzie :) mam nadzieje, ze Kacperek wyrosnie na fajnego chlopaka.

    a co do ciasta to jeeeejuuuu ale bym sobie zjadla takie cieple. moze zalozysz osobny watek z przepisami, co?

    OdpowiedzUsuń
  4. Masz rację dzieci się nie bije trzeba im spokojnie wszystko tłumaczyc:)a ciasto wyglada super:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bombel ma szczęście, że jego mama jest taka mądra ;).
    Za murzynkami jestem średnio, ale Twój wygląda bardzo apetycznie.

    OdpowiedzUsuń