wtorek, 21 stycznia 2014

Jakby to było...

gdybym kiedyś, dawno temu powiedziała DOŚĆ. Czy teraz byłabym studentką na Wrocławskim lub Opolskim wydziale budownictwa? Miałabym swoje albo wynajęte mieszkanie gdzieś w "wielkim" mieście? Miałabym innego faceta? Bawiłabym się całymi dniami, uczyła, chodziła na imprezy. Może gdzieś bym dorabiała a może nie... Może wyjechałabym za granicę... Może. No właśnie. Czasem tak mnie nachodzi, zastanawiam się jakby to było gdybym kiedyś gdy bardzo często się nad tym zastanawiałam zostawiła Wu i zaczęła wszystko od nowa. Pewnie byłoby jak, któreś z powyższych. Skończyłabym technikum, poszła na studniówkę, znalazła innego faceta, studiowałabym, w końcu znalazłabym prace i żyła gdzieś tam w wielkim mieście.

No ale stało się inaczej. Bo kochałam tego Łobuza z całego serca. Nie ważne, że tyle razy mnie zranił i ja Jego zresztą też. Wiele razy były "ciche dni". Nasze kłótnie to coś czego nie zapomnę chyba do końca życia. To jak był zazdrosny i jak ja byłam zazdrosna o byle pierdołę. Tak jest chyba do dziś, tylko zmieniło się nasze życie i my też się zmieniliśmy odrobinę. W naszym świecie pojawił się Mały Szkrab, który odmienił nas całkowicie. Mnie jeszcze wtedy, gdy dopiero nosiłam go pod serduchem. Nad Wu trzeba było trochę popracować, bo troszkę się pogubił. Jednak wiem, że kochał Bombeliniego od samego początku. Nawet jak był jeszcze w brzuszku. Wtedy gdy po raz pierwszy to ON wziął go na ręce. I teraz kocha Go tak samo albo i mocniej. Nawet gdy się wygłupiają i dostaje "strzała" za to, że przedrzeźnia Malucha a On się tak słodko wkurza. Kocham Obydwóch. Najmocniej na świecie. I nie żałuję tego, że wtedy nie odeszłam. Cieszę się, że jestem z Nim i że mamy Jego. Ta miłość jest prawdziwa. I mam nadzieję, że nie skończy się ani za 5 ani za 15 ani za 30 lat. Pomimo wszystkich problemów.

Bo dzięki Nim. Wu. Bombelini. Jestem najszczęśliwsza pod słońcem!

6 komentarzy:

  1. Pięknie napisane :) Fajnie, że mimo wszystkich przeciwności potrafisz napiszać - jestem najszczęśiwsza pod słońcem.

    OdpowiedzUsuń
  2. ale fajny optymistyczny post super

    OdpowiedzUsuń
  3. Cieszę się Twoim szczęściem;)
    A co by było gdyby? Chyba nie warto roztrząsać

    OdpowiedzUsuń
  4. Każdego chyba czasami nachodzą takie myśli. Ja również od czasu do czasu zastanawiam się co by było gdyby...

    OdpowiedzUsuń
  5. Pięknie to napisałaś Kochana ;* Bo co z tego, że miałabyś te własne mieszkanie w wielkim mieście, kiedy byłoby ono puste? Bez W. i Bombeliniego? Bez tej Twojej wielkiej miłości do nich i ich wielkiej miłości do Ciebie? :) Uwierz, że ja miałam tą okazję doświadczyć tego, poszłam na Studia do wielkiego miasta, miałam własne mieszkanie, ale miałam postawiony jeden warunek :"Życie bez S.".
    Gdy wracałam popołudniu do mieszkania, siadałam na sofie okrywałam się kocem i płakałam. Tak bardzo za nim Tęskniłam nie mogłam znieść myśli, że nie może go przy mnie być. Nie mogę się do niego przytulić, poczuć jego zapachu, dotyku. To było straszne, ta wszechogarniająca mnie pustka i zimno. Wytrzymałam miesiąc, potem błagałam go, by się do mnie przeprowadził. I ukrywałam to przed Rodzicami. Do momentu zajścia w ciążę. Potem same wiecie jak było. Rodzice czuli się oszukani i urażeni, ich plany i marzenia o wykształconej dobrze Córce legły w gruzach. Potem padła propozycja aborcji, by pozbyć się problemu. Co na zawsze postawiło między nami mur, którego nie uda nam się nigdy do końca zburzyć. Już zawsze będzie nas to bolało.

    OdpowiedzUsuń
  6. Byłoby inaczej, ale czy lepiej? Też czasem się zastanawiam co by było i cieszę się z tego co mam :)

    OdpowiedzUsuń