Zaraz po świętach choróbsko ze Starszaka padło na mnie. Wylądowałam w łóżku razem z herbatą z miodem i stertą chusteczek, bo po za tym nie wiele wolno mi w moim stanie brać. Ale i to udało nam się już ominąć. Jedyne co to dostało mi się zwolnienie i byczyłam się w domu. Mieszkanie ogarniałam znaczy się. To chyba normalne dla kobiet. Pomimo, że są chore to zawsze coś sobie do roboty w domu znajdą, żeby tylko nie leżeć. Tak więc wysprzątałam całą szafę swoją i Lubego a przy okazji robię małe "porządki" w tym co jeszcze się nada albo i już nie do użytku.
Zaczynam też coraz więcej rosnąć co wcale aż tak mnie nie cieszy bo w końcu kiedyś te kg trzeba będzie zrzucić.... a łatwe to zapewne nie będzie bo już przed ciążą było ich dużo za dużo.... Czeka mnie DUŻO pracy nad sobą, no ale damy radę. Póki co byle do lipca. A tym czasem Luby mnie ostatnio rozpieszcza. I to bardzo. Korzystamy z czasu we dwoje. Kiedy to Starszak w przedszkolu a my tylko dla siebie. Dawno nie było tak miło. Lubię to.